środa, 18 kwietnia 2012

Z chowu klatkowego czy z wolnego wybiegu?



Poglądy na to, które jajka są najlepsze, zmieniają się nieustannie. Do niedawna twierdzono, iż bezpieczniej jest konsumować jaja od kur żyjących na wolnym wybiegu. Te żyjące w klatkach najczęściej faszerowane są różnego typu antybiotykami i hormonami, co odbija się niekorzystnie na naszym zdrowiu. Antybiotyki to substancje toksyczne, z którymi musi radzić sobie nasza wątroba. Na dodatek ich nadużywanie prowadzi do powstawania szczepów bakterii opornych na leki. Hormony z kolei przyspieszają dojrzewanie płciowe, rozregulowują działanie ustroju, a w przypadku kobiet mogą zwiększyć prawdopodobieństwo pojawienia się albo przyspieszyć rozwój nowotworu (ta kwestia wciąż budzi sporo kontrowersji). Jeśli do tego dodać paszę, która wprawdzie według polskiego prawa nie może zawierać składników pochodzących z genetycznie modyfikowanych roślin, ale w praktyce nie wiadomo, co znajduje się w importowanej paszy, którą skarmiane są zwierzęta. Należy przy tym pamiętać, iż głównym komponentem pasz jest soja. Roślina tania i zazwyczaj poddana modyfikacjom genetycznym. Koncerny biotechnologiczne stworzyły soję odporną na Roundup, co niesie ryzyko, iż plantatorzy będą opryskiwać ją tym herbicydem w nadmiarze. Badania przeprowadzone na szczurach dowodzą, iż spożywanie soi odpornej na Roundup, zwiększa ryzyko rozwoju nowotworu. Wynika to z nadmiernego oprysku. Aczkolwiek ciężko o wiarygodne badania. Koncerny będą dobierać takie dawki soi i oprysku, żeby wyniki wskazywały na bezpieczeństwo stosowania. Przeciwnicy tak dobiorą dawkę, aby wykazać efekt letalny. Już Paracelsus zauważył, iż „wszystko jest trucizną i nią nie jest, tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest trucizną”. Inne pasze zawierają mączkę kostną i rybną. Takie odżywianie nie jest naturalne dla kur, ich organizm nie jest przystosowany do przyswajania tego typu białka. Ponadto jaja uzyskane od kur skarmianych mączką rybną, mają charakterystyczny, nieprzyjemny zapach. Podawanie zoptymalizowanej paszy ma niewątpliwie zalety, ale nie jest też pozbawione wad. Właściciele ferm mogą tak dobierać komponenty paszy, głównie karoten, aby uzyskać jajka o pożądanym kolorycie żółtka.

Ostatnio jednak pojawił się nowy trend. Moim zdaniem ma on związek z narastającymi cenami jajek. Niedawno bowiem weszła w życie ustawa, która nakazuje właścicielom ferm przetrzymywanie kur w większych klatkach. Wymusiło to na nich modernizację hal, a poniesione koszty muszą sobie zrekompensować, podnosząc cenę jajek. Kiedy ludziom przyszło płacić za dobrobyt kur i gdy cena pojedynczego jajka dobiła do 80 groszy, zaczęto doszukiwać się wad hodowli wolnoklatkowej. Zwrócono uwagę, iż jaja pochodzące od „szczęśliwych kur” mogą zawierać szkodliwe substancje, w tym metale ciężkie, ropopochodne, ponieważ wypuszczając zwierzęta, nie mamy wpływu na to, co zjedzą, a kury są wszystkożerne i mogą odżywiać się także obornikiem. Od pewnego czasu odnotowuje się przypadki występowania Salmonelli we wnętrzu jaja. Do tej pory była ona znajdowana w częściach zewnętrznych. Raczej nie przedostaje się ona przez skorupkę, ponieważ pod nią znajduje się owomukoid, który działa antybakteryjnie. Czy zatem groźne, chorobotwórcze bakterie z rodziny Enterobacteriaceae rozwijają się w jajach wskutek zjadania obornika przez kury z wolnego wybiegu?

Jak widać, nie istnieje jednoznaczna odpowiedź na to, które jajka są lepsze. Jedne i drugie mają swoje plusy i minusy. Ja wychodzę z założenia, że kupowanie jaj od osób, które na swoich polach wypasają kury, jest lepszym rozwiązaniem. Jeśli mamy sprawdzonych dostawców, którzy sami spożywają te jaja we własnych gospodarstwach domowych, istnieją wyższe prawdopodobieństwo, iż dbają o to, co spożywają kury. A na pewno nie faszerują ich hormonami, antybiotykami i paszą z Roundupem, które moim zdaniem są większym zagrożeniem od resztek ropopochodnych, które znalazły się na polu. Tym bardziej, że można kupować jaja od takich osób, które mieszkają z daleka od drogi i fabryk. Ja już takich znalazłam pod miastem i jak mam wolną chwilę, to biorę rower i jadę na zakupy pod miasto.  

3 komentarze:

  1. Przecież dodawanie do pasz hormonów i antybiotyków jest już dawno w krajach Unii zabronione.. Wymogi prawne i co za tym idzie nadzór weterynaryjny musi być duży jeśli faktycznie klatki dla kur są tak masowo przerabiane. Sama słyszę też że co niektórzy właściciele farm likwidują działalność bo finansowo nie podołają nowym zmianom.

    OdpowiedzUsuń
  2. Teoretycznie prawo nas chroni. Praktycznie, jak pokazują ostatnie afery tj. z solą drogową, zawsze znajdzie się sposób, by ominąć przepisy. Zmaksymalizować zysk można albo zwiększając przychody albo tnąc koszty. To pierwsze, jest trudniejsze, więc często sięga się po to drugie;/

    OdpowiedzUsuń
  3. kupujcie co chcecie. I tak niema pewności co tak naprawdę jemy, kupując jajeczko na targu jaka mamy pewność, że jest to jako od kurki z wolnego wybiegu, być może płacimy za nie dwa razy więcej a tak naprawdę jest to jajko z fermy z chowy klatkowego tylko cyferki są wytarte, ale każdy robi jak uważa, ja osobiście nie zauważyłem różnicy w smaku między opisanymi jajkami i dlatego kupuję te tańsze. Dla zainteresowanych artykuł http://www.kipdip.org.pl/article/id/620

    OdpowiedzUsuń