Stosowanie słodzików i
konserwantów wciąż budzi sporo kontrowersji. Z jednej strony
pojawiają się informacje o ich rakotwórczych właściwościach, z
drugiej płyną informacje mające uspokoić konsumentów.
Organizacje zajmujące się dopuszczaniem poszczególnych substancji
do obrotu, opierają się na wynikach badań naukowych. Tutaj również
pojawiają się wątpliwości. Nie cichną spekulacje nt. opłacania
przez koncerny zespołów badawczych. Gdyby takie sytuacje miały
miejsce, to mogłoby to oznaczać, iż niektóre z dopuszczonych
substancji wpływają niekorzystnie na nasz organizm. Jak jest
naprawdę? Każdy musi sam udzielić sobie odpowiedzi na to pytanie.
Celem mojej notki nie jest snucie przypuszczeń nt. korupcji lub jej
braku.
Chciałabym Was uczulić
na pewne zjawisko. Takie organizacje jak FDA (Food Drug
Administration) ustalają wskaźnik ADI (dopuszczalne dzienne
pobranie). Zakłada się, iż jeśli codziennie będziemy dostarczać
do swojego organizmu taką ilość danej substancji, to nie
odczujemy negatywnych skutków jej obecności. Wartość jest
zazwyczaj podana w mg na kg masy ciała. Załóżmy, że ADI dla
benzoesanu sodu wynosi 7 mg/kg. Jeśli ważymy 50 kg, to możemy
dziennie spożyć 350 mg tego konserwantu. Istnieją normy, które
ograniczają stosowanie pewnych składników. Pamiętajmy jednak, że
te regulacje ulegają nieustannym zmianom, ponieważ nauka nie stoi w
miejscu. Za 10 lat może okazać się, że dana substancja jednak
jest rakotwórcza i wówczas będzie ona wycofywana.
Załóżmy, że od czasu
do czasu kupujemy napój gazowany konserwowany benzoesanem sodu. O
ile picie takiej oranżady od czasu do czasu nie jest groźne, o tyle
jednoczesne spożywanie napoju, margaryny, gotowanych krewetek
zawierających ten konserwant, już może okazać się dla nas
ryzykowne. Dochodzi bowiem do kumulacji tego benzoesanu sodu. Sama
oranżada może zawierać taką dawkę konserwantu, która nie
przekracza ADI, ale już decydując się na zestaw
oranżada+margaryna+gotowane krewetki możemy przekroczyć swój
dzienny limit.
Wskaźnik ADI określa
dopuszczalne dzienne pobranie. Pod sformułowaniem „pobranie”
rozumiemy nie tylko dostarczenie danej substancji wraz z żywnością,
ale dotyczy ono także kosmetyków, leków i zanieczyszczeń obecnych
w powietrzu.
Codzienne picie oranżady
i zajadanie konserw rybnych zawierających benzoesan sodu nie
przyniesie od razu negatywnych skutków. Niektóre substancje
odkładają się w tkankach i dają o sobie znać po kilkunastu lub
nawet kilkudziesięciu latach. Nie jesteśmy jednak bezbronni, nasza
wątroba ma za zadanie metabolizować ksenobiotyki (substancje obce).
Jesteśmy wyposażeni w stosowne enzymy np. cytochrom P450. Nie
musimy panikować na widok konserwantu w składzie, ale warto
pamiętać o tym, by ograniczyć ilość produktów zawierających
tego typu substancje.
Aby lepiej zobrazować
moje wywody, posłużę się przykładem. W przypadku napojów
gazowanych stężenie benzoesanu sodu nie może przekraczać 0,15g
na litr. Załóżmy, że ADI dla benzoesanu sodu wynosi 0,01 g/kg
masy ciała Jeśli ważymy 50 kg, to dziennie możemy dostarczyć
swojemu organizmowi 0,5 g tego konserwantu. To oznacza, że możemy
wypić 3,33 litra oranżady. Załóżmy, że nasza córka waży 10
kg. Zatem może ona przyjąć 0,1 g benzoesanu sodu, czyli może
maksymalnie wypić 0,67 litra oranżady.
Moja dzisiejsza notka nie
ma na celu piętnowania konserwantów i słodzików. Każdy sam musi
zdecydować, czy spożywa produkty zawierające tego typu związki,
czy sięga po żywność, którą musi skonsumować w ciągu
najbliższych kilku dni. Chciałam tylko przybliżyć Wam wskaźnik
ADI. Już Paracelsus zauważył, że: „każda substancja jest i nie
jest trucizną, tylko dawka czyni, że dana substancja nie jest
trucizną”.
PS Zwracacie uwagę na
skład produktu, zanim przystąpicie do jego zakupu?
karminowe.usta
Coraz częściej zwracam uwagę na składy ksmetyków, choć jeszcze nie wszystko jest dla mnie zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńDobry przykład z tym dzieckiem. Przez ostatnie 5 lat jstem ciągle z dziećmi i młodzieżą i niestety kiepsko wygląda ich sposób żywienia.
Same słodycze i kanapki z Nutellą... Swego czasu sama tak jadłam, ale w końcu zmądrzałam. Może część dzieciaków też się opamięta.
UsuńMyślę, że tak - część będzie zwracała uwagę na to co je. Tym bardziej, że pojawia się tzw. "moda na bycie eko", coś może z tej mody zostania na stałe odnosnie jedzenia i sięgania po owoce, zioła, warzywa. Mam taką nadzieję. :)
UsuńKanapka z nutellą... mmm... rozmarzyłam się. :P Ale szybko biegnę po brzoskwinię z ogrodu. :)
Mam nadzieję, że to nie tylko ślepe podążanie za modą, ale że za stylem eko idą też jakieś przemyślenia. Myślę, że szkołach przydałyby się zajęcia, na których uczono by racjonalnego odżywiania. Trzeba wyrobić zdrowe nawyki;)
UsuńMnie do Nutelli nie ciągnie, ale za to często mam ochotę na anyżki:D Ale wtedy kupuję banany, które uwielbiam:)
Zawsze patrzę na skład produktu, który kupuję. Zawsze jest mi smutno, gdy coś, co uwielbiam okazuje się, że zawiera dużo chemicznych środków. Wtedy mam dylemat - chwila pyszności, czy moje zdrowie...
OdpowiedzUsuńJa w końcu odzwyczaiłam się od chipsów, które są bombą toksyn...
Usuń